Warta to piękna rzeka, ale też groźna. Idą ferie zimowe i warto przy tej okazji wspomnieć o czyhającym zagrożeniu na ludzkie życie ze strony naszej rzeki. Już w ostatni weekend pojawiły się kry na Warcie, a obecnie rzeka w wielu miejscach jest skuta lodem. Temperatura od kilku dni idzie w górę, czyli katastrofa gotowa.
Początkowo pomyślałem sobie, że zakazany owoc smakuje najlepiej i zakazując czegoś dzieciom, część z nich zlekceważy to i potraktuje ostrzeżenie jako dobry pomysł na zabawę. W środowe święto widziałem z mostu w Kole kilka osób poruszających się po lodzie na Warcie – może to byli wędkarze. Było za daleko, aby dostrzec szczegóły. W mojej opinii nie było to zbyt rozsądne z ich strony. Kierując się zasadą „profilaktyka kosztuje, jednak się opłaca”, celem tego felietonu jest uświadomienie, że zabawy na lodzie muszą być robione z głową, a lód na zbiornikach wodnych jednak najlepiej omijać z daleka.
Przez kilka ostatnich dni nieustępujące mrozy skuły lodem wodę – tę stojącą, ale też i płynącą. Płaska tafla jest doskonałym miejscem sportu, rekreacji i dobrej zabawy, oraz jest nieodpartą pokusą, aby skorzystać z tej sezonowej atrakcji. W Kole jest niewiele lodowisk wykonanych na boiskach szkolnych w te mrozy. Atrakcje mogą się więc przenieść w Kole na rzekę, jej zalewy oraz „kanałek”. Pamiętajmy, że w przypadku lodu na naturalnych zbiornikach wodnych należy zachować szczególną ostrożność.
Niektóre media niedawno informowały o tym, że na lód na naturalnych zbiornikach wodnych należy wchodzić po uprzednim sprawdzeniu jaka jest pokrywa lodowa oraz zabezpieczeniu się w specjalne ubranie nie wychładzające organizmu i odporne na chłonięcie wody, a także w specjalistyczny sprzęt, np. kolce asekurujące do samoratowania. Zabawy takie powinny być pod nadzorem rodziców, którzy mają świadomość jak postępować i mają przy sobie sprzęt ratunkowy na wypadek nieszczęścia. Ponadto pamiętajmy, że za czyny dzieci odpowiada rodzic lub opiekun prawny.
Przed wejściem na zamarznięty zbiornik wodny należy koniecznie sprawdzić grubość lodu. Należy też pamiętać, że rozkład temperatury w naturalnym zbiorniku jest zmienny i w jednym miejscu, najczęściej przy brzegu, pokrywa lodu może być gruba, a w innym będzie cienka warstwa, która jest niewystarczająca, aby utrzymać człowieka – szczególnie istnieje takie zagrożenie, gdy woda pod lodem przemieszcza się.
W przypadku wody płynącej, jaką jest Warta, należy włączyć sobie wyobraźnię. Z tego co pamiętam, z wiedzy zdobytej w ramach PTTK, to Warta jest rzeką płynącą w naszym regionie nizinnym ze średnią prędkością 4km/h. Wiedza ze szkoły podstawowej pozwala nam oszacować, że w ciągu sekundy woda przepływa ponad jeden metr. Innymi słowy, gdy człowiek wpada pod lód, jego odzież natychmiast nasiąka wodą i spowalnia ruchy. Szok termiczny też zazwyczaj paraliżuje osobę w ułamku sekundy na jakiś czas. Często zapadnięcie się lodu powoduje, że osoba wpada cała do wody, a ta ją przykrywa i topi się. Płynąca woda przesuwa w ciągu 1 sekundy tonącego o 1 metr, często poza powstały po załamaniu lodu przerębel i osoba, mimo iż płynie w wodzie do góry, nie może się wydostać nad wodę, gdyż napotyka warstwę lodu. Próba rozbicia takiego lodu od strony wody graniczy z niemożliwością. Dlaczego? Zapraszam na basen, aby zobaczyć jak woda zmniejsza zamach ręką i tym samym siłę uderzenia. Mało tego, woda cały czas przesuwa tonącego pod warstwą lodu. Powoli zaczyna brakować „przypadkowemu nurkowi” powietrza, nabiera wody do płuc, a organizm wyziębia się od chłodnej wody. Wyziębienie organizmu dobrze obrazuje film Titanic z 1997 roku w reżyserii Jamesa Camerona. W efekcie załamania się lodu na rzece pod człowiekiem, ciało takiej osoby może zostać znalezione nawet kilkadziesiąt kilometrów dalej, dopiero gdy nastaną roztopy i lód puści na rzece.
Podczas zabaw na lodzie, na zbiornikach wodnych, warto zadbać, aby co najmniej jedna osoba była zawsze na stałym lądzie i obserwowała sytuację na lodzie. Osoba taka powinna posiadać naładowany telefon komórkowy, co najmniej dwa koce, oraz doskonale, aby w pobliżu była długa drewniana drabina. Telefon komórkowy zawsze przechowujemy w ciepłym i suchym miejscu, najlepiej w kieszeni, w pobliżu ciała pod ciepłą kurtką, aby na zimnie nie rozładowała się bateria. Koce, podobnie jak własną kurtkę, drabinę, sanki, można wykorzystać, aby pomóc tonącemu wydostać się z wody. Nie podajemy tonącemu ręki, gdyż należy zachować jak największą odległość od przerębla. Ważne jest również, że gdy chcemy kogoś wydobyć z przerębla, należy na lodzie położyć się tak, by nasz ciężar rozkładał się na jak największej powierzchni (wiedza z lekcji fizyki, obecnie zdobywana w Gimnazjum, kiedyś w Szkole Podstawowej). Nie wyciągajmy tonącego na stojąco, bo sami możemy stać się tonącym.
Koc ma mieć też za zadanie zabezpieczyć zmarzniętego „pływaka” przed wiatrem i zapobiec zamarzaniu wody w ubraniu na mrozie do czasu przybycia profesjonalnej pomocy medycznej. Uratowanej z przerębla osobie, nie pozwólmy stać oraz wykonywać szybkich ruchów, gdyż to prowadzi do jeszcze szybszego wyziębiania się organizmu i hipotermii.Najlepiej, aby do czasu przybycia pomocy medycznej, przenieść poszkodowanego w suche i ciepłe miejsce. Wówczas mokre ubranie należy delikatnie zdjąć, a jeśli to konieczne to należy je pociąć. Poszkodowanego należy zacząć powoli i łagodnie ogrzewać, a na pewno odizolować od zimna, szczególnie plecy, szyję i głowę. Należy sobie zdawać sprawę, że na początku po wyjściu z lodowatej wody poszkodowany może nie odczuwać wyziębiania się organizmu, a bez udzielonej mu profesjonalnej pomocy medycznej już po paru minutach może zapaść na hipotermię, czyli organizm w wyniku rozchodzenia się zimnej krwi po ciele cały wyziębia się dużo szybciej niż może sam z siebie się ogrzać. Nie należy tego lekceważyć. Zawsze należy wezwać pomoc pogotowie ratunkowe.
Kolejna sprawa to wiedza obecnie z zajęć zintegrowanych oraz Przyrody – klasy 3 i 4 Szkoły Podstawowej. Woda zamarza i zamienia się w lód, a kontakt wilgotnego powietrza, szczególnie z wychładzanymi powierzchniami, tworzy szron lub szadź. Nie dotykajmy więc wilgotną skórą naszego ciała przedmiotów o ujemnej temperaturze, np. metalowe kijki – bo woda na skórze zamieni się w lód, a przedmiot natychmiast przymarznie do naszego ciała „niczym posmarowany klejem zasychającym w ułamku sekundy”i może być problem z oderwaniem takiego przedmiotu. Takie „przyklejenie się” przedmiotów do ciała może doprowadzić do bardzo poważnych obrażeń skóry, więc nie ryzykujmy.
W przypadku nieszczęścia jakim jest zarwanie się lodu pod człowiekiem warto jest jak najszybciej wezwać pomoc. Na przykład dwie osoby udzielają pomocy tonącemu, a trzecia wzywa w tym czasie pomoc. Pamiętajmy, że przy zgłoszeniach starajmy się mówić spokojnym głosem. Na początku zawsze przedstawiamy się, podajemy swój numer telefonu, podajemy dokładną lokalizację oraz co się stało, ile jest ofiar i w jakim stanie. Nie rozłączamy się, tylko postępujemy zgodnie ze wskazówkami dyspozytora. Po zakończeniu zgłoszenia, pozostajemy dostępni pod podanym numerem telefonu, który podaliśmy. Jest to konieczne na wypadek gdyby dyspozytor potrzebował od nas dodatkowych informacji. Telefon alarmowy to 112.
Zziębniętej osobie nie podajemy na rozgrzanie alkoholu, gdyż trunek ten tylko pozornie rozgrzewa, a w rzeczywistości jeszcze bardziej wyziębia organizm. Najlepiej podać ciepłą (ale nie gorącą!) herbatę. Jeden cukierek, jeśli nie ma innych przeciwwskazań zdrowotnych, też powinien pomóc w szybszym powrocie do normalnego funkcjonowania organizmu.
Na pewno nie opisano tu wszystkich czyhających zagrożeń, również nie podano wszystkich możliwych sposobów ratunkowych lub zabezpieczenia się. Celem felietonu jest trafienie do dzieci i młodzieży poprzez ich rodziców i nauczycieli, aby uświadomić ich, że niewinnie wyglądający lód na rzece to bardzo poważne niebezpieczeństwo i najlepiej po prostu tam nie wchodzić!
Autor artykułu nie jest szkoleniowcem, ratownikiem medycznym czy specjalistą w tej dziedzinie, a więc zawarte tu informacje należy traktować jedynie poglądowo i edukacyjnie. Za krzywdy wyrządzone sobie samemu niebezpiecznymi zabawami na lodzie ani autor, ani Redakcja, nie ponoszą żadnej odpowiedzialności.
Tekst i foto: Armand Budzianowski